xemit, wszystko, co piszesz, jest prawdą.
Tak, można przerzucać forum z serwera na serwer raz do roku albo i częściej, ale chyba raz wystarczy, trzeba tylko znaleźć kogoś, kto to umie zrobić (ja nie umiem).
Tak, najłatwiejszym sposobem utrzymania forum jest "opodatkowanie" zlotów, żeby zgromadzić jakąś pulę na opłaty forumowe.
I oczywiście, że wielu utrzyma jednego
Moim zmartwieniem jest właśnie to "wielu", czy raczej ilu nas tu jest. Realnie pozostały osoby do policzenia na palcach obu dłoni. Ty, Rafał, Wojtek, Bulasa, Hudy, ja, czasem ktoś jeszcze zajrzy. Sęk w tym, że nawet jakby i utrzymanie forum kosztowało bardzo mało, to wyjdzie na to, że utrzymujemy raczej nasze przywiązanie do historii forum i niż forum jako miejsce komunikacji i spotkania ludzi.
Osoboście mnie to przeraża i dołuje...
Dołączyłem do forum w 2009r. Pamiętam czasy, kiedy forum scalało aktywne ekipy z różnych regionów w Polsce. Nie byliśmy dla siebie anonimowi to mało powiedziane. Znaliśmy się i poznawaliśmy dzięki forum. Nawiązywały się nie tylko koleżeństwa, ale i realne przyjaźnie, które trwają do dziś, że o związkach nie wspomnę... Wokół forum czy raczej w grupie ludzi z forum toczyło życie i to bujne. Zloty wystartowały jako oczywiste następstwo tej energii i stanu.
Pamiętam statystyki ilości gości zalogowanych jednocześnie na forum - w szczycie to potrafiło być nawet i kilkadziesiąt osób.
Albo inaczej. Anegdotycznie. Kiedy 1 stycznia 2015 roku opublikowałem informacje o zlocie X-lecia, to zrobiłem przecież po sylwestrze i w przeświadczeniu, że wrzucę to info w martwym okresie i nikt tego nie przeczyta i cała dyskusja zacznie się po kilku dniach... Tylko, że przez chyba 6 godzin nie wstałem wtedy z kanapy, bo forum aż zahuczało i tyle osób stale pisało komentarze, priv'y etc.
Że już nie wspomnę, że był czas, kiedy jak się codziennie nie sprawdzało forum, to po kilku dniach przyrastała taka ilość postów, że nie dało się tego już przyswoić.
Ale to przeszłość...
Rozumiem, choć z bólem, że forum umiera po prostu jako forma komunikacji. Trzeba się zalogować i mieć specjalny login i hasło, nie ma osobnego komunikatora, dane są strukturalne i uporządkowane etc. Dzisiaj inny rodzaj mediów jest bardziej popularny a forum to tak naprawdę było narzędzie komunikacji topowe, ale krótko po 2000 roku.
Osobiście lubię forum, bo daje szanse na uporządkowanie komunikacji i archiwizację dużej ilości danych.
Rozumiem też, że umiera sama Yamaha XJ... Stare XJ z lat 80-tych to dzisiaj już rzadkie i naprawdę kolekcjonerskie sztuki, późniejsze Diversion i XJ z lat 90-tych nigdy nie będą kultowymi motocyklami, bo to maszyny skrajnie użytkowe i dosyć "nudne", więc dzisiaj mimo, że powoli stają się youngtimer'ami to nie grozi im jakiś specjalny status "maszyny kultowej"... Z kolei nowa generacja XJ6 nie powtórzyła sukcesu rynkowego XJ600 i XJ900 i tak naprawdę zakończyła linię modelową... Będąc dzisiaj co najwyżej dosyć tanim i rozsądnym motocyklem na początek przygody.
Tak więc rozumiem, że kończy się forum jako forma komunikacji i przywiązanie do motocykli, które przeminą może nie bez echa, ale przy echu ledwo słyszalnym...
Natomiast nie rozumiem i mną wstrząsa to, co się stało z nami, jako grupą ludzi. Zestarzeliśmy się, skapcanieliśmy, straciliśmy wolę i zapał do pasji motocyklowej i zwyczajnie rozmieniliśmy się na drobne. Kiedyś więzy między forumowiczami były bardzo silne i grupa ludzi tutaj była naprawdę liczna. Dzisiaj pozostały przyjaźnie i relacje bardzo dobre, ale już w nieporównaniu mniejszej skali. Jeden zlot organizowany raz w roku to dzisiaj tak naprawdę też wskaźnik tego, ile chcemy i jesteśmy gotowi poświęcić sobie czasu i uwagi.
Nie daje mi spokoju nie to, że forum umiera w necie i co do samych maszyn, ale że kończy się pewna epoka całego środowiska, w którym żyliśmy. Pozostają po tej epoce piękne rzeczy, ale nie widzę jej kontynuacji...
Może trzeba to napisać wprost - forum umiera. Po prostu. Przynajmniej takie forum, jakie ja pamiętam i znam...